Tekst ten chciałam zacząć od końca.
– a więc od ustalenia czym jest szacunek i jak objawia się jego brak oraz czy aby na pewno mówimy o tym samym. Później natomiast uświadomiłam sobie, że to w sumie bez znaczenia jak traktujemy to słowo. Może dla Ciebie określenie: “Ty puszysta świnko” jest totalnie aroganckie i bezczelne, podczas gdy dla mnie tylko żałosne.
Albo odwrotnie.
Sęk w tym, że na postawione w tytule pytanie można odpowiedzieć bez dodatkowych założeń i uściśleń. To Ty definiujesz czy w relacji, którą tworzysz jest szacunek, czy go nie ma. Bo sama dokładnie wiesz, co czujesz.
Uważam, że na pytanie: czy powinnam rzucić faceta, który mnie nie szanuje? nie ma innej odpowiedzi, niż: TAK!
I wiem, że to nie jest odpowiedź, której oczekujesz. Bo przecież go kochasz. Bo tyle razem przeszliście. Bo przecież ja – głupia blogerka – nie mam pojęcia na temat tego, co się między Wami wydarzyło.
Widzisz, ale ja uważam, że nie ma dobrych i wartościowych związków, w których nie istnieje szacunek między partnerami.
Więc w sumie nie ma znaczenia, co razem przeszliście. Jeżeli Ty nazywasz go impotentem, skurwielem i zakałą społeczeństwa, a on podobnie zwraca się do Ciebie, jeżeli czasami przyłoży Ci z liścia, a Ty mu w ramach rewanżu rozbijesz butelkę na głowie [true story] i jeżeli po tym wszystkim czujesz się tak, jakby wypruto z Ciebie wnętrzności – a więc upokorzona, poniżona i brudna – to tyle dla mnie wystarczy, by wiedzieć, że Twój związek umarł.
Już dawno.
Teraz tylko sztucznie podtrzymujesz go przy życiu.
Nic się nie zmieni. Przestań tym żyć.
Boli mnie, gdy słyszę od koleżanek, które mają młyn z facetami, że one ich zmienią. Jak można być tak naiwnym? Nie zmienisz faceta!! Jeżeli całe życie był syfiarzem i leniem, to tylko przez pierwsze miesiące związku z Tobą będzie się kreował na pedantycznego pracusia. Tylko w okresie, kiedy nie będziesz tak do końca jego.
Później stopniowo zacznie pokazywać prawdziwe oblicze.
Idąc dalej tym tokiem myślenia – jeżeli Twój facet przejawia agresywne skłonności albo czasami zwróci się do Ciebie jak do ściery, to on właśnie taki jest NAPRAWDĘ. To jest jego prawdziwa natura.
Nie nakręcaj się myślami typu: ale on potrafi być czuły i ciepły. I że gdzieś tam w głębi serca jest dobry.
Pies sąsiada – krwiożerczy buldog – też jest. To nic, że w międzyczasie wyrządził krzywdę kilku osobom.
Zastanawiałam się sporo, co na swój temat myśli osoba, która godzi się na brak szacunku w związku. I przyznam, że o ile w wielu tematach, które poruszam, mam trudność z przyjęciem jakiejś strony tak w 100%, tak w tym jestem absolutnie pewna, że godzą się na coś takiego kobiety, które już dawno przestały wierzyć, że są piękne. Zaczęły dopuszczać do świadomości myśl, że grube, brzydkie, niewykształcone.
Podczas, gdy prawda jest zupełnie inna.
Jeżeli facet Cię nie szanuje, to on dokładnie w ten sposób myśli o sobie – jestem nieudacznikiem, który nic nie osiągnął, więc jej [Tobie] wmówię, że jest głupią kretynką. Uwierzy w to i nigdy ode mnie nie odejdzie.
Uwierzy, że nic lepszego już jej nie spotka. Że jestem jej wybawicielem.
Jej bodyguardem.
Błąd, jeżeli w to uwierzyłaś.
Zasługujesz na takie luksusy, o jakich nie śniłaś. Zasługujesz na to, by Twój facet wybierał Ciebie. By wypowiadał się o Tobie jak o Damie. By nosił Cię na rękach i całował Twoje dłonie.
By był agresywny w stosunku do każdego, kto wypowiada się na Twój temat niepochlebnie.
By każdym swoim słowem i czynem traktował Cię jak królową.
Na to zasługujesz.
Zdaję sobie sprawę, że czasem trudno uwierzyć, że są na świecie fajni faceci. Od wielu lat tkwisz w związku, który już dawno przestał coś do Twojego życia wnosić, żyjesz z dnia na dzień zaabsorbowana codziennością, kumple Twojego faceta wcale nie są lepsi.
Więc właściwie, nie masz tak najgorzej.
Tylko czasami mówi do Ciebie: wypad suko! Tylko wtedy, gdy się na czymś skupia, a Ty zawracasz mu gitarę idiotycznymi pytaniami. Generalnie jest przecież super. Kwiaty czasem Ci kupi, powie jaka jesteś w jego życiu ważna. Może też zaprosi Cię na wycieczkę za miasto, mówiąc: nieba [bym] Ci uchylił, świat złożył u Twych stóp.
Czasami kupi Ci jakiś brylant i zagra serenadę pod balkonem.
Więc ostatecznie, przekonana o jego zajebistości, skaczesz nad nim, przecierasz mu szlaki, by niechcący nie zranił swojej stopy o wystający korzeń drzewa.
I żyjesz tak w tej przykrej nieświadomości, że w życiu naprawdę można kochać księcia* i kraść miliony.
*albo przynajmniej jakiegoś rycerza! Przyznasz, że przy giermku, to i tak luksus…
*
Zastanawia mnie, czy gdybyś był/a świadkiem relacji, w której na próżno szukać szacunku, próbował/abyś te osoby uświadamiać? Czy wychodził/abyś z założenia, że to nie Twój biznes, nie Twoje flamastry?
Kiedy warto powiedzieć: wyplącz się z tego związku, bo on Cię zabija, a kiedy lepiej odpuścić?
W swoim życiu widziałem dużo większe patologie niż te opisane w artykule. Wiele razy próbowałem reagować – jednak głupota ludzka nie zna granic i zamiast wdzięczności otrzymywałem podziękowanie w postaci wielkich wyrzutów że celowo chciałem związek zniszczyć. Kończyło się tym, że to ja byłem tym niedobrym i byłem wręcz zmuszony zerwać kontakt, czasami nawet i w pysk od faceta dostałem. Po latach kilka kobiet które spotkałem podziękowały i stwierdziły – miałeś rację, więc jest to jakaś gratyfikacja utraty patologicznych znajomości ;-).
Z drugiej strony – kiedy ludzie są w związku, czasami dość trudno jest im spojrzeć realnie i się rozstać – bo dziecko, bo wspólne mieszkanie, bo wspólne auto, bo jeszcze coś wspólnego – więc za dobra materialne – kobieta jest katowana, a facet nieszczęśliwy co jest zupełnie bezsensu.
A jeszcze gorzej jest oglądać, kiedy młoda nieświadoma dziewczyna się zakocha w facecie, który jest tak naprawdę w innym związku. Ona próbuje go odbić, zezwala tym samym na TOTALNY brak szacunku do siebie. A czym bardziej on rozgląda się za innymi, tym bardziej taka kobieta się poniża. Oglądając to wszystko – zastanawiam się, czy ludzie faktycznie chcą być szczęśliwi i pielęgnować swoje związki, czy po prostu lubią czasami dostać po dupie.
Czy dziś reaguję – w sumie szkoda mi czasu, bo to i tak niewiele zmienia, a żeby kobieta zostawiła faceta czasami musi dojść do tragedii, czasami musi wylądować pobita w szpitalu itd. Dlatego jak już – wtrącam się delikatnie, że ja bym sobie na to nie pozwolił gdybym był kobietą i mówię by sobie przemyślała czy właśnie tak ma wyglądać wymarzony związek.
A co, jeżeli nieszanowana jest np. Twoja siostra (o ile ją masz)? I tu może bez takich hardkorów jak okładanie się nawzajem pięściami. Wyobraź sobie, że mąż/narzeczony/facet Twojej siostry jest chamski, w towarzystwie jej ubliża.
Domyślam się, że pierwszą reakcją byłaby „męska rozmowa” między Tobą a tym gościem.
Ale skoro ustaliliśmy – o ile się ze mną zgadzasz – że agresywny/arogancki facet nie zmieni się nagle w potulnego misia, to czy „męska rozmowa” załatwi sprawę? I jeżeli nie? To co załatwi?
Szczerze gdyby to była moja siostra … Hmm… Pierwszy raz – była by to rozmowa. Za drugim razem dostałby w ryj i albo by siostrę zostawił albo podpisałby na siebie wyrok w postaci „mnie” który zawsze wali go w ryj. Oczywiście to nic nie zmieni, bo siostra prawdopodobnie przestałaby się do mnie odzywać, a ten facet by wygrał co by umocniło ich związek – w końcu walczyli by wspólnie ze mną. Z drugiej strony, próbowałbym rozmawiać z siostrą przytaczając argumenty z naszego życia, które widzieliśmy wspólnie i dałyby siostrze do myślenia.
Hej Urszula. Nurtuje mnie jeden temat. Chciała bym usłyszeć opinie na ten temat. Żyje kilka ładnych lat z partnerem w bardzo młodym wieku weszłam z nim w związek. Dzieciństwo oboje mieliśmy ciężkie. Praktycznie mieliśmy i mamy tylko siebie. W wieku 18 lat urodziłam syna nie cały rok później córkę. Zawsze był nerwowy przez to jakie miał życie za dziecka. Ale zawsze starałam się go zmieniać, tłumaczyć i po trochu mi się to udawało. W końcu jak urodziła się córka zaczęliśmy popadać w długi. Jego nie było całymi dniami w domu, siedziałam sama z dwójką dzieci całe dnie nawet weekendy czy święta jakieś jednodniowe. Bo on musiał pracować żeby było na długi i na życie. Oboje w skrócie pobladzilismy, oboje dopuscilismy się zdrady w swoim kierunku czasem bardzo bolesnych bo prawie że na oczach moich przejechał z kochanka obok mnie a mnie rozrywalo… Boli mnie to nie samolocie. Co gorsza jak wspomniałam jest nerwowy, wystarczy jakaś kłótnia i coś nie po jego myśli i jestem szmaty, mam wypierdalac, ostatnio nawet w nerwach mnie opluł. Kiedyś sobie obiecałam ze nie pozwolę na takie coś a mimo to dalej trwam i trwalam. On tłumaczy swoje zachowanie ze ma za dużo na głowie i ze się zmieni ale ja to słyszę juz kilka lat. Wczoraj postanowiłam to zakończyć po długim namyśle. Ponieważ jestem nieszczęśliwa poza tym nie widzimy się wcale, ciągle klocimy, nie mamy wspólnych tematów. Wszystko się wypaliło. Aczkolwiek ciężko mi bo wiem ze są dzieci… Wiem ze 6lat ciężko będzie przekreślic. On ciągle pisze ze kocha itd żebym nie przekreslala tego. Bo potrafi manipulować moimi Uczuciami znam mnie na wylot wie ze jestem uczuciowa bardzo. Ze mam dobre serce mimo błędów jakie popelnilam. A ja wiem ze on tez jest dobry w głębi duszy. Wiem też ze ciężko będzie bez niego bo się boje jak sobie poradzę mam 21 lat nie mam szkoły.. niby mi pomoże ale zawsze każde problemy z nim dzieliłam a teraz będę sama ze wszystkim. I nie wiem co robić co Ty myślisz o tym? Tylko szczerze. Dużo mi dał twój artykuł.
Hej Jessy… nie wiem co napisać. Przykro mi, że to wszystko tak sie dla Ciebie potoczyło. 🙁
Nie próbuję sobie nawet wyobrażać przez co musisz przechodzić.
Wybacz mi proszę, ale w związku z tym, że sama nie przeżyłam podobnej sytuacji, nie jestem w stanie Ci nic poradzić. Jedyne myśli, które mi przychodzą do głowy, to żebyś nie niszczyła swojego życia ze względu na dobro dzieci. Jesli twoje dziecko widzi jak ich tata cie traktuje, to je bardzo niszczy. I nie wierzę w coś takiego jak trwanie w terrorze ze względu na dziecko..
Ja bym Ci baaaaaardzo polecała wybrać się na terapię do specjalisty. To bardzo dużo daje i troche ten bałagan w głowie porządkuje.
Dużo Ci ciepła i miłości życzę. Przede wszystkim do siebie samej. Nie daj sobie wmówić, że jesteś nic niewarta.
Same się ostatnio zastanawialyśmy z Mamą: reagować czy nie? I doszłyśmy zgodnie do wniosku, że nie ma z tej sytuacji wyjścia, bo gdy zareagujemy, możemy stać się tymi „najgorszymi”. W przypadku milczenia wcale nie będzie lepiej, osoba może wrócić do Nas po rozstaniu z pretensjami: „dlaczego mi nie powiedziałaś, nie oswieciłaś mnie”. Koniec końców, ja bym się odezwała, delikatnie, ale jednak. Chciałam jeszcze zwrócić tutaj uwagę na malutki aspekcik, z którym na pewno się zgodzisz – powinno się tak samo rzucić faceta, który nie szanuje kobiety, ale też odwrotnie. Z bólem obserwuję jak niektóre kobiety poniewierają swoimi – swoją drogą porządnymi i niczego sobie – facetami. Kobiety potrafią być gorsze, dużo gorsze. No i oczywiście powinno się rzucić faceta, który nie szanuje, ale najlepiej, gdyby udało się nie dopuścic do bycia z nim i nie musieć potem rzucać, bo każdy jego brak szacunku to tak, jakby rzucił nami za każdym razem – o ścianę i z hukiem.
Czy reagować na brak szacunku w związku innych ? To zależy kim jest ta osoba dla nas. Jeśli jest to osoba bliska to można powiedzieć swoje zdanie. Można podsunąć rozwiązanie. Bycie w związku w którym „boli” nie wynika często z tego, ze tak chcemy ale często powielamy schemat. Nie umiemy normalnie kochać bo tylko chory schemat miłości nas kręci. Kobieta, czy facet musi do tego dojrzeć aby wyjść z takiego związku. My nie przeżyjemy życia za nikogo. To są wybory tych ludzi. Nic nam do tego. Nie mam też uprawnień aby terapeutyzować siostry, przyjaciółki, kolegów. Sorry nie naprawimy całego świata. Jeśli koleżanka lubi cierpieć to jest jej problem, nie musimy jej zbawiać.
Dla mnie również związek bez szacunku nie jest związkiem. Jeśli kiedykolwiek mój facet powiedziałby o mnie coś złego (i nie mówię o drobnym narzekaniu czy o czymś w żartach, które śmieszą nas oboje) – byłby w moich oczach skończony. Bo nie ma nic ważniejszego od szacunku. Żadne prezenty, pyszne obiadki i romantyczne spacery nie sprawią, że będę męczyć się z kimś, komu zdarzają się napady agresji wobec mnie czy obrzucanie mnie inwektywami.
A jeśli widzę, że ktoś tkwi w takim związku to – w zależności od moich relacji z tą osobą – staram się jakoś mu to uświadomić. Dalszej znajomej delikatnie to zasugeruję, a starej przyjaciółce powiem prosto z mostu, żeby kopnęła takiego faceta w tyłek, bo tylko zrujnuje jej życie i psychikę.
Ja się w taką chorą sytuację wpakowałam. Zagubiona dziewczynka, niby nie taka młoda a głupiutka, że z perspektywy czasu brakuje mi na to słów. Nie wiem czym się kierowałam, skro czułam się dosłownie jak szmata a jednak trwałam w tym układzie. Długo mi zajęło uświadomienie sobie, że to nie ma sensu a ja tylko wystawiam się na pośmiewisko i ściągam w dół zamiast wziąć życie w swoje ręce. Udaje mi się wszystko poskładać dopiero teraz, jak się uwolniłam od tego człowieka.
Lepiej późno, niż później 🙂 Gratuluję 🙂
Pięć lat żyłam pod jednym dachem – ba, w jednym pokoju, z facetem, który mnie nie szanował (to mało powiedziane). Puszysta świnka? Ja słuchałam, jak on szczegółowo opisywał mi moją śmierć. Wcale nie czułam się brzydka, w końcu z brzydką to on by nie był, za to czułam się ubezwłasnowolniona. To było jak trans. Miałam wrażenie, jakby to był już koniec mojego życia. Samo zakończenie tego związku zajęło mi ponad pół roku, bo nie potrafiłam zerwać z nim kontaktu. Jeszcze rok później dostawałam od niego listy miłosne. Mocne? Mam coś mocniejszego: przez ten cały czas nikt mi nigdy nie powiedział „zakończ to”. Nawet ci, co widzieli na własne oczy, jak się wzajemnie pierzemy po gębach, ci, co słyszeli moje wycie po naszej kolejnej kłótni. Wszyscy uważali, że to moja sprawa. Może woleli nie widzieć, co się dzieje. Dlatego zawsze trzeba reagować, zawsze. Bo jak się nie zareaguje, a wydarzy się komuś coś złego, to to będzie po części nasza wina. Niech się obrażają! A może komuś pomoże to otrzeźwieć. I takie teksty jak ten Twój też są potrzebne.
To co napisałaś jest super ważne! W ogóle to mądra z Ciebie babeczka. Dobrze, że ostatecznie to zakończyłas.. !
Mój chłopak nazywa mnie szmatą i często ze jestem tępa. Na początku mnie to paraliżowało, a później doszło do mnie ze zawsze tak jest jak zwrócę mu uwagę na jakiś temat, który go drażni. Ostatnio powiedział mi, ze bądź pewna, ze ciebie zostawię a pójdę do swojej mamy jeśli ta bedzie cos potrzebować. Kończę ten związek bo ciągnie mnie on w dół. Kiedy prosiłam, żeby dał mi pieniążki na fryzjera i choć mam swoje bo zarabiam to chciałam sprawdzić czy da. Odpowiedział, ze jak będę dłużej dla niego dobra to dostanę. Czyli ciagle muszę cos udowadniać, starać sie i pokonywać przeszkody by sie przypodobać. To żałosne jak mężczyźni potrafią ranić a my te ciosy przyjmować. Wszystko co wychodzi z ust męskich a co jest przykre… to później żadne czule słówka już nie zmyją tego pierwszego. Ja już sama z siebie nie umiem powiedzieć mu, ze go kocham. Postanowiłam zakończyć ten związek. Bo jestem w nim sama. Dziewczyny… szukajcie szacunku. Bez tego nie da sie nic budować. Jest mi smutno i zle, ale nie mogę inaczej postąpić.
Cieszę się, że postanowiłaś to zakończyć! Mądra i dojrzała decyzja 🙂
Hm. Wiecie, taki slepy zaulek sam z siebie sie nie bierze. Jesli jako dziecko widzialo sie rodzicow w takiej samej relacji, jesli od zawsze bliscy nam ludzie byli oprawcami, to taka sytuacja jest jak naturalne srodowisko. Niby cos tam wiadomo o szacunku, czytalo sie ksiazki ze wspanialymi historiami milosnymi, ale to ze najblizsze nam osoby traktuja nas zle, to norma. Bardzo duzo czasu zajelo mi zrozumienie, ze nie powinnam poswiecac calego mojego jestestwa dla kogos, mam prawo do zycia, wydawania moich pieniedzy na siebie, i dobrego traktowania. Ale tego nie nauczono mnie w domu. Musialam dac sie bardzo mocno zmaltretowac, dotknac dna, zeby moc powiedziec „mam tego dosyc”. I teraz nikt nie zostaje w moim zyciu, nawet kolezanki, jesli nie szanuja mnie 🙂 I zaprawde, powiadam wam, lepiej pozno, niz wcale! 😉
Masz ogromna racje racje. Bardzo chcialabym byc juz na twoim etapie, ale na razie mecze sie w zwiazku czlowiekiem, ktory w ogole nie bierze pod uwagi mojego zdania. Mecze sie sama z soba i z ta slaboscia, ktorej nie umiem powstrzymac!!! W domu tak samo bylo. Az powiem, ze jak teraz to napisalam to az mi sie nie dobrze zrobilo!
Wiem, że łatwo mowić, bo nie jestem w twojej skórze, ale pamiętaj ze nie ma ani jednego powodu dla którego miałabyś swoje życie spędzić z kimś kto cię nie szanuje. Choć byc moze ciężko Ci dzis w to uwierzyć, to zasługujesz na fajnego faceta i piękna relacje.
Czego Ci bardzo życzę!!
ciesz się, że przeczytałam twój tekst, mam bardzo podobnie, mój partner skutecznie próbuje obniżać moje poczucie własnej wartości. obraża, wyzywa ( jestem szmatą, nic nie umiem robić , chociaż ogarniam wszystkie obowiązki domowe, bo za niego zawsze wszystko robiła mamusia, jestem nikim, beznadziejną matką). jak to piszę łzy mi płyną do oczu z bezsilności, ale od początku. Mieszkam razem z partnerem i jego rodzinami w domu pod Wrocławiem. wprowadziłam się będąc jeszcze w ciąży.
nie mam dokąd pójść ,bo mam malutką córeczkę i dalej w tym tkwie, ale czuję jak mnie ten związek niszczy. przy życiu trzyma mnie dziecko. 😢
Hej droga Kamilo, woem co czujesz, na prawde mi przykro i mam nadzieje, ze znajdziesz wyjscie z sytuacji. Postaraj soe zglosic do opieki, zglos przemoc, jet niebieska linia, oni tam bardzo pomagaja nawet jak nie masz z kim pomowic… oni doradza i pomoga. Trzymam kciuki- pamietaj ze masz coreczke!!! Jestem w podobnej sytuacji i tez mam coreczke teraz ona sie liczy dla mnie. Chcialabym co dodac troche odwagi i przekazuje ja!! Jak najwiecejjj!!! Na pewno jestes wiele warta ale zle trafilas, sa ludzie ktorzy szczerze coeprzyjma z cieplymi otwartymi ramionami, dowiedz sie ile panstwo w takiej sytuacji moze ci dopomoc, zadzwon na te niebieska linie, to jest anonimowe a moze cie uspokoi!!! Trzymam kciuki!
Cześć. Trafiłam na Twój artykuł i bardzo mi się spodobał moja sytuacja jest znacznie gorsza niż się wydaje. Jestem ze swoim chłopakiem pomad 2 lata poznaliśmy sie w moim najgorszym momencie zyciowym kiedy moi rodzice sie rozwiedli, ja zrezygnowalam ze studiow, nie mialam gdzie mieszkac tylko u ojca ktory mnie ponizal wyzywal i robil problemy. Moj chlopak wtedy przy mnie byl pomagal mi bardzo byl dla mnie jak drugi rodzic. Przeprowadzil sie do tego samego miasta w ktorym mieszkalam i dawalismy jakos rade. Pozniej sprawy sie tak potoczyly ze zdecydowalam sie wyprowadzic razem z nim do innego miasta na studia. Niestety on zaczal bardzo duza ilosc czasu spedzac ze swoimi rodzicami i znajomymi, ktorzy maja na noego fatalny wplyw. Zaczal mnie wyzywac ze mam wypierdalac ze koledzy sa wazniejsi. Ponizac mnie przy nich bo oni zawsze mu robili wyrzuty ze jest pantoflarzem. Malo tego ciagle i nieustannie sa problemy z jego rodzicami a w szczegolnosci matka bo sie wpieprzalam do naszego zycia teraz ona go na mnie buntuje. Jak jest ze mna sam w domu i nie kontaktuje sie z tymi ludzmi jest wszystko w porzadku ale wystarczy zeby raz sie z nimi zobaczyl zaczyna sie wyzywanie mnie obrazanie krzyczenia na mnie itp. Nie wiem sama co mam zrobic nie mam gdzie wrocic zabardzo bo przeprowadzka i studia to bylo moje marzenie i nie chce z tego zrezygnowac ale nie chce tez tkwic w czyms takim. Dodam ze wszelakie rozmowy nic nie pomagaja bo on nie chce rozmawiac ani sluchacm Twierdzi ze on ma inne zdanie ja inne i sie nigdy nie dogadamy. Czuje sie naprawde zle w czyms takim.